Szanowni Państwo,
Przed nami kolejna, trzecia już premiera w STU w tym miesiącu.
Na scenie STU zaprezentujemy premierowo – “Trzy siostry”
w reż. Krzysztofa Jasińskiego już 24 i 25 września
“Trzy siostry”
Antoni Czechow
Przekład Natalia Gałczyńska
Twórcy:
Reżyseria Krzysztof Jasiński
Scenografia Katarzyna Wójtowicz
Kostiumy Anna Franczyk-Witkowska
Asystent reżysera Monika Lem, Krzysztof Olichwier
Występują:
Olga - Dorota Kuduk / Daria Polasik-Bułka
Masza - Kamila Bestry / Joanna Pocica
Irina - Weronika Krystek / Aleksandra Sroka / Alicja Wojnowska
Natasza - Anka Graczyk / Weronika Kowalska
Anfisa - Aldona Jankowska / Beata Rybotycka
Andrzej Prozorow - Wojciech Leonowicz / Tomasz Schimscheiner
Fiodor Kułygin - Grzegorz Mielczarek / Krzysztof Pluskota
Aleksander Wierszynin - Radosław Krzyżowski / Szymon Kuśmider / Dariusz Starczewski
Mikołaj Tuzenbach - Andrzej Deskur / Krzysztof Kwiatkowski / Aleksander Talkowski
Wasilij Solony - Karol Bernacki / Łukasz Szczepanowski / Marcin Zacharzewski
Iwan Czebutykin - Andrzej Róg
Teatralne arcydzieło w doborowej obsadzie i wysmakowanej wizualnie inscenizacji. Spektakl udowadnia, że pomimo powstania w poprzednim stuleciu, sztuka Czechowa potrafi wciąż być aktualna i atrakcyjna zarówno dla widzów-koneserów jak i miłośników teatru z pokolenia „milenialsów”. Wszak tytułowe trzy siostry i współtowarzyszące im po mistrzowsku zarysowane charaktery odzwierciedlają wrażliwości, troski, obawy i pasje podobne nam wszystkim, niezależnie od wieku w jakim się jest, bądź w jakim się urodziło. Jedyną różnicą jest to, że dziś w modzie jeansy, a niegdyś noszono suknie i mundury. Te możemy podziwiać w wiernych rekonstrukcjach, wśród bogatej scenografii i przede wszystkim – na znakomitych aktorach, którzy tchnęli w nie życie. Dzięki najwyższej klasy kunsztowi artystów i rzemieślników, „Trzy siostry” to piękna sztuka o życiowych doświadczeniach łączących pokolenia, zaprezentowana w pięknej, czystej formie teatru będącego doświadczeniem łączącym widzów w każdym wieku – tak w XX, jak i XXI.
Kiedy Trzy siostry Antoniego Czechowa pojawiły się po raz pierwszy na scenie Moskiewskiego Teatru Artystycznego, a było to 31 stycznia 1901 roku, nie od razu okazały się kolejnym sukcesem dramatopisarza, na miarę wcześniejszych Mewy czy Wujaszka Wani. Od początku zresztą prace nad tym tekstem były dla autora wyjątkowo trudne. Czechow chyłkiem opuścił pierwszą próbę czytaną, nie mogąc znieść pochwał za „genialną tragedię”, podczas gdy przecież on napisał „wesołą komedię”. Na wszelki wypadek wyjechał przed premierą za granicę i nie podawał swojego adresu. W listach pisał, że „Jeśli sztuka zrobi klapę, pojadę do Monte Carlo i zgram się do ostatniego grosza”.
Czechow uchwycił pewien szczególny nerw kondycji ludzkiej przełomu wieków. Oto zegar minął graniczną datę stuleci i… nic się nie stało. A trzeba pamiętać, że histeria oczekiwania końca dziejów była wtedy znacznie silniejsza niż w czasie późniejszego o sto lat przełomu tysiącleci! Zamiast apokaliptycznego bum - para w gwizdek. Skumulowane emocje ludzkości zamkniętej w oczekiwaniu na niedoszły koniec uchodziły jak z rozgrzanego czajnika - z powolnym, przeciągłym, drażniącym piskiem. Czechow bezbłędnie zdołał te nastroje wpleść pomiędzy galerię postaci swojego dzieła, szyjąc z nich opowieść ponadczasową i uniwersalną. Dzięki temu do dziś możemy znajdywać w niej wątki i tematy nam bliskie. Obecny rok pokazuje, że para z gwizdka wcale jeszcze do końca nie uszła. Zdaje się wciąż unosić między ludźmi, nabierając tyko coraz to nowej, i większej , toksyczności. Dlatego nie powinny nas dziwić niejednokrotnie histeryczne reakcje tytułowych bohaterek sztuki. Niemal całkowicie zamknięte w domu (co najwyżej z możliwością wyjścia do pracy i z powrotem), w kwarantannie o wojskowym reżimie, odcięte od zewnętrznego świata, już w pierwszym akcie dowiadują się z gazet o epidemii ospy szalejącej w odległym Cycykarze - prowincji, zamieszkanej główniej przez Chińczyków, Mandżurów i Mongołów. Z kolei w akcie trzecim Natasza informuje, że w mieście panuje „influenca” bojąc się, by jej dzieci nie zaraziły się wszechobecnym wirusem grypy… Zwłaszcza, że lekarzy jak na lekarstwo!
Warto pamiętać, że w czasie gdy Czechow pisał swe dzieło, kształtowało się nasze nowoczesne myślenie o człowieku. Za sprawą teorii Nietzschego, Freuda czy Darwina naruszone zostały niemal wszystkie najistotniejsze podstawy ówczesnego świata - z nauką, medycyną i religią na czele. Wszystko to rzutuje na bohaterki sztuki. Uwięzione we własnym domu, we własnym mieście, marzą o nowym, lepszym życiu, powrocie do zmitologizowanej Moskwy, z której pochodzą. Niechętnie wracają do przeszłości, która zresztą łatwo się im zamazuje i pokrywa niepamięcią. Niezadowolone z teraźniejszości i nie potrafiące jej zmienić, całą życiową energię poświęcają projektowaniu niepewnej, a nawet nierealnej przyszłości. Tymczasem wiemy, dzięki owym wspomnianym wyżej trzem patronom świata czasów Czechowa, że nasze życie determinuje głównie jedynie popęd seksualny, konieczność prokreacji i strach przed śmiercią. A Czechow chciał z tego zrobić komedię... dobre sobie!
Co robić? Jak żyć w tej sytuacji pełnej bezradności i niemocy? Jak znieść przytłaczającą świadomość własnej skończoności, samotności i ograniczeń? Czechow nie daje ani pociechy, ani rozwiązań. „Nic się nie da zrobić”, jak napisze pół wieku później Samuel Beckett w „Czekając na Godota”. I kto się teraz dziwi aktorom, czytającym w styczniu 1901 roku jeszcze świeży tekst "Trzech Sióstr", którzy zamiast się nad nim uśmiać, zaczęli płakać?
Michał Mizera
"Trzy siostry", fot. Tomasz Szkodziński
Poszerzoną informację i galerię zdjęć znajdą Państwo na naszej stronie:
scenastu.pl/spektakle/trzy-siostry