Film reprezentujący gatunek neo-noir, łączący kino noir z horrorem psychologicznym – dziś uważany nie tylko za jedno z najlepszych dzieł Davida Lyncha, ale także jeden z najlepszych amerykańskich thrillerów.
„Blue Velvet” zaskarbił sobie status filmu kultowego. Nie od razu jednak, bowiem w 1986 roku ani publiczność kinowa, ani krytycy nie byli przygotowani na tak pełne perwersyjnej przemocy i kontekstów seksualnych, a zarazem oryginalne i bogate w symbolikę kino. Bohaterowie historii napisanej przez Lyncha reprezentują zarówno fasadową, sielską Amerykę Ronalda Reagana i zamożnych przedmieść, jak i brutalny, przestępczy świat, istniejący obok tamtego, na wyciągnięcie ręki. I to ten świat wydaje się – szokująco – prawdziwszy.
Jak to u Lyncha, i w „Blue Velvet” toczy się walka dobra ze złem a rzeczywistość jest mocno spolaryzowana – młody i jeszcze niewinny Jeffrey (Kyle MacLachlan) stara się przyjść w sukurs zrozpaczonej Dorothy (Isabella Rossellini), śpiewaczce w klubie nocnym, której syna i męża porwano. Chłopak zostaje wciągnięty w wir przerażających skalą występku i korupcji wydarzeń, wspierany przez równie, jak on, niewinną i nieświadomą zła dziewczynę (Laura Dern)…
Lynch czerpał tu pełnymi garściami z tradycji amerykańskiego horroru, popkultury, odsyła do mody i designu lat 50., 60. i 80. i wykorzystuje teorie Freudowskie, budując charakterystyczny dla siebie styl. Poza wszystkim trzeba jeszcze pochwalić świetne aktorstwo, zwłaszcza Isabelli Rossellini, która do tej pory była znana głównie z modelingu i reklam kosmetyków i Dennisa Hoppera, powracającego w „Blue Velvet” do wielkiej formy.